saguSS
Administrator

Do³±czy³: 24 Sty 2006
Posty: 152
Przeczyta³: 0 tematów
Ostrze¿eñ: 0/5 Sk±d: Dar³owo//Ko³obrzeg P³eæ: Mê¿czyzna
|
Wys³any: Sob 19:16, 02 Sty 2010 Temat postu: Mecz na ugorze - G³os Koszaliñski ;) |
|
|
MECZ na ugorze, czyli sceny z ¿ycia sêdziów na prowincji
Pi³ka no¿na to nie tylko wype³nione stadiony i znani pi³karze. To tak¿e ni¿sze ligi. – Prze¿yjesz tu, prze¿yjesz wszêdzie – mówi Józef D±browski, sêdzia, który na liczniku ma ponad trzy tysi±ce spotkañ.
Trzecioligowy arbiter w sezonie wyci±ga ¶rednio dwa tysi±ce z³otych miesiêcznie. Czwartoligowy piêæset z³otych mniej. Za jeden mecz ekstraklasy sêdzia dostaje oko³o trzy tysi±ce z³otych.
Pies na wsi, rzecz zwyczajna. Ale ten postanowi³ zagraæ na meczu w Motarzynie. Najpierw próbowa³ go wyprosiæ z boiska, ³agodnie, kapitan miejscowych. Potem pomagali mu koledzy. Nastêpnie przeciwnicy. Nie skutkowa³y pro¶by, gro¼by, wreszcie kopniaki wymierzane przez nomen omen kopaczy, czyli pi³karzy. Pies, chocia¿ kundel, bawi³ siê w najlepsze w rasowego napastnika. Ucieka³, ale trasa jego marszruty wci±¿ wiod³a tylko przez boisko. Wysi³ku wielu obserwatorów potrzeba by³o, by w koñcu ³askawie zechcia³ opu¶ciæ pi³karskie królestwo.
Szatnia odjecha³a w sin± dal
Tadeusz Jankowicz, sêdzia ze S³upska, wspomina swój trzeci mecz w karierze, w S³awsku pod S³awnem. Tu¿ przed spotkaniem nieopodal boiska przeje¿d¿a³ traktor z bron±. Kierowca opu¶ci³ jej zêby i przejecha³ przez murawê. Os³upia³y sêdzia musia³ poczekaæ, a¿ gospodarze chwyc± za ³opaty i uklepi± ziemiê, ¿eby znów mo¿na by³o po niej biegaæ.
Inny arbiter przyjecha³ na mecz do Polnicy nieopodal Cz³uchowa swoim motocyklem. Sêdziowa³ profesjonalnie, ale nie po my¶li gospodarzy. Po spotkaniu chcia³ w spokoju powróciæ do domu. Raz próbowa³ zapaliæ motor, potem drugi. Nie sz³o. Zamiast kopaæ w rozrusznik po raz kolejny, poszed³ po rozum do g³owy. Sprawdzi³, czy w baku ma benzynê, któr± wcze¶niej zatankowa³. Trochê siê zdumia³, gdy zamiast paliwa zobaczy³ piasek.
Kolejny arbiter wspomina jedn± z miejscowo¶ci, w której musia³ przebieraæ siê w nysce, podstawionej przez gospodarzy tu¿ ko³o boiska. Sêdziowa³ sprawiedliwie. Gospodarze przegrali. No to dosta³ za swoje. Kiedy po ostatnim gwizdku uda³ siê w stronê swojej czteroko³owej szatni, zobaczy³ tylko jej ty³. Nyska odjecha³a w szczere pole. Sêdzia musia³ goniæ swoj± przebieralniê, a w dodatku kierowca – kibic porozrzuca³ ubranie sprawiedliwego po okolicznych uprawach.
Tre¶ciwa taktyka
Arbitrzy, chc±c nie chc±c, czêsto bywaj± postronnymi obserwatorami ¿ycia lokalnej spo³eczno¶ci. Wojciech M³ynarczyk, arbiter ze S³upska, przyjecha³ kiedy¶ na mecz w ni¿szej klasie. Gdzie i kto walczy³, woli zachowaæ dla siebie. Wci±¿ przecie¿ sêdziuje w takich miejscowo¶ciach.
Przyjecha³ i widzi, ¿e chocia¿ do spotkania pozosta³o tylko kilka minut, boisko nieprzygotowane. Linie niewysypane, siatki nieza³o¿one, chor±giewki w naro¿nikach boiska niepostawione. Na ¶rodku placu, zamiast rozgrzewaj±cych siê zawodników, stoi mê¿czyzna w wielkich kaloszach. M³ynarczyk podszed³. Us³ysza³: "Pan jest sêdzi±? Bêdzie mecz?”.
Kiedy przytakn±³, cz³owiek w kaloszach szybko ruszy³ na wie¶. W kilka minut zorganizowa³ wszystko. Zawodników gospodarzy, mo¿e nie w jednakowych, ale w pasuj±cych do siebie strojach, pi³kê i osoby, które wyznaczy³y linie i zawiesi³y siatkê. W tym czasie dojechali te¿ go¶cie. Nowym autobusem, w ³adnych strojach, przygotowani.
Mê¿czyzna w kaloszach, który okaza³ siê kierownikiem, organizatorem i trenerem w jednej osobie, rzuci³ krótko swoim podopiecznym: – Dop.... im. I wskaza³ na rywali.
Có¿, odprawa mo¿e nie by³a szczególnie zawi³a taktycznie, ale zadzia³a³a. Pospolite ruszenie roznios³o eleganckich przyjezdnych 11:1.
Trzeba mieæ jaja
– W tej lidze wszystko jest mo¿liwe. I wszystko dozwolone – mówi £ukasz Bednarek, najbardziej obiecuj±cy koszaliñski arbiter pi³karski.
Nierzadko zdarza siê, ¿e wybiegaj±cy na murawê pi³karz ma k³opot z utrzymaniem pionu. Je¿eli do tego do³o¿y piwko w przerwie, to raczej nie dotrwa do koñca meczu.
– Na tych spotkaniach pi³karze przynajmniej nie rzucaj± siê do bicia – dodaje sêdzia D±browski. – Otrzymywane kary co najwy¿ej skwituj± twardym, mêskim s³owem: wsad¼ sobie tê kartkê w d.... Do tego jednak ka¿dy arbiter musi przywykn±æ. Musi staæ siê gruboskórnym. Nie reagowaæ na proste zaczepki. Sêdziowanie bowiem to nie zajêcie dla przedszkolanek. Do tej roboty trzeba mieæ jaja.
Gorzej jest w A klasie. Tu kibice daj± nie¼le do wiwatu. – Nie wiem, kto zdecydowa³by siê na to, by za kilkadziesi±t z³otych godziæ siê byæ wyzywanym od ch... i to na oczach kilkudziesiêciu, a czasami nawet i kilkuset osób. To jest prawdziwa szko³a przetrwania i naturalne sito dla tych, którzy marz± o karierze sêdziowskiej – twierdzi D±browski
Szko³a przetrwania
W regionie koszaliñskim sêdziowie wystrzegaj± siê jak ognia wizyt w ¦wierczynie i Dygowie.
– Gdy obsadowy wyznaczy ju¿ trójki sêdziowskie na te spotkania, to ci, którzy nie trafili do tych miejscowo¶ci, ³api± g³êbszy oddech. Ci pechowi spinaj± siê. Stres dopada ich na wiele godzin przed wyj¶ciem na murawê – mówi± arbitrzy.
¦wierczyna, wie¶ licz±ca niespe³na 300 osób, ma zagorza³ych kibiców swojej dru¿yny – Drzewiarza. Tu jak sêdzia co¶ skrewi, to popada w niez³e tarapaty. Murawa boiska znajduje siê blisko widzów, zatem bezpo¶redni kontakt kibic-arbiter jest bardzo prawdopodobny.
W Dygowie z kolei sprawiedliwi obawiaj± siê pi³karzy. Tamtejsza jedenastka Rasela skaptowa³a do gry kilku zawodników z ciê¿kimi charakterami. – Jad±c tam, zawsze trzeba byæ czujnym jak wa¿ka – mówi jeden z arbitrów.
Bywa³o zabawnie
Prowadzenie pi³karskich meczów bywa ciê¿kie. Nie raz w weekend arbiter musi poprowadziæ nawet kilka meczów. Ledwo skoñczy jeden, szybko wsiada do auta i pêdzi na nastêpny. W przesz³o¶ci kluby stara³y siê im ul¿yæ w tej ciê¿kiej doli.
– W latach dziewiêædziesi±tych kluby niemal oficjalnie podejmowa³y sêdziów obiadkiem. Nie byle jakim. Gdy wchodzi³o siê do sali, to wita³ nas stó³ zastawiony niemal jak na wesele – opowiada D±browski. – W domu przed wyjazdem na mecz mówili¶my rodzinie, ¿e jedziemy naje¶æ siê na tydzieñ. I napiæ. Bo przy okazji i jakie¶ pó³ literka siê trafia³o. Obiad niemal zawsze jedli¶my w towarzystwie przedstawicieli dwóch zespo³ów.
Sêdziowskie notesy pêkaj± od wspomnieñ. Najzabawniejsz± historiê D±browski prze¿y³ w ¦winouj¶ciu. Prowadz±c mecz na linii, nagle zapad³ siê pod ziemiê. Okaza³o siê, ¿e pêk³o wieko studzienki kanalizacyjnej. – Kibice mieli ubaw po pachy – ¶mieje siê D±browski.
¼ród³o : [link widoczny dla zalogowanych]
PS. SZKODA ¯E O NAS NIC NIE NAPISALI
|
|